Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Wśród włoskich księży nie miałem większych koneksji. A tych paru, z którymi się ostatnio zetknąłem, z najgłębszego snu zbudzony poznałbym od pierwszego wejrzenia.
- Doskonale - odparłem. - Spokój. Cisza. Przewspaniałe archiwa.
Musieliśmy się odsunąć. Ustawiliśmy się akurat na drodze tym, którzy szli z czytelni do katalogów. Zgromił nas za to wzrokiem jakiś staruszek. Podeszliśmy do najbliższego okna. Ksiądz teraz znalazł się w słońcu. Nie odmieniło go ono. Natomiast nie posłużyło jego sutannie, ujawniając jej wiek i stan. Sutanna była aż szara, wytarta, w cerach.
- O taki - zgodził się ze mną ksiądz. Lecz myśl moją uogólnił: - W bibliotekach jest zawsze taka cisza i spokój
Wśród włoskich księży nie miałem większych koneksji. A tych paru, z którymi się ostatnio zetknąłem, z najgłębszego snu zbudzony poznałbym od pierwszego wejrzenia.<br>- Doskonale - odparłem. - Spokój. Cisza. Przewspaniałe archiwa.<br>Musieliśmy się odsunąć. Ustawiliśmy się akurat na drodze tym, którzy szli z czytelni do katalogów. Zgromił nas za to wzrokiem jakiś staruszek. Podeszliśmy do najbliższego okna. Ksiądz teraz znalazł się w słońcu. Nie odmieniło go ono. Natomiast nie posłużyło jego sutannie, ujawniając jej wiek i stan. Sutanna była aż szara, wytarta, w cerach.<br>- O taki - zgodził się ze mną ksiądz. Lecz myśl moją uogólnił: - W bibliotekach jest zawsze taka cisza i spokój
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego