fantazji, prawdy i, co będę ukrywał, szczypty geniuszu, który we mnie drzemał. Wszyscy ci starzy krytycy, kinowi i teatralni wyjadacze, patrzyli na mnie wilkiem jak na dynamit pod ich stołkami.<br>- Bo nim byłeś - przerwałem mu bezwzględnie. - To musiało być dla nich frustrujące. <br>- Uważam, że istnieje naturalna kolej rzeczy. Nowi zastępują starych - zdeklarował się Edzio Obst. - Tymczasem ja nijak nie mogłem nikogo zastąpić. Trafiłem w redakcji na mur niechęci. Szef wyznaczył mi opiekuna, starego wygę. Czego on nie robił, żeby się mnie pozbyć. Odsuwał od pisania, podrzucał fałszywe informacje, żebym robił błędy w tekstach, a na koniec poszedł do szefa i stwierdził