z innych stron i innych cmentarzy, brakowało krzewów i zieleni, zacisza, w którym spoczywa łagodny i kojący smutek. Po kładbiszczu, otoczonym niewysokim, glinianym murkiem, na przestrzał hulały wiatry, latem prażyło gorejące słońce, zimą zawiewał je ze szczętem śnieg stepowy, tak że całe ginęło w zaspach, z których tu i ówdzie sterczały wierzchołki krzyżów. Wówczas pozostawało zapomniane, nikt tu nie zaglądał prócz buranów, niosących śnieżną zamieć. W zwykły dzień wiosny, lata lub jesieni przychodzili tu krewni odwiedzić swoich zmarłych, oporządzić mogiły, przykryte spłowiałą darnią. Stały na nich prawosławne krzyże albo żerdki z tabliczką i czerwoną, pięcioramienną gwiazdą.<br>W ów dzień ruskich Zaduszek