już zupełnie nie do pomyślenia - zaszczepił we mnie przekonanie, że matematyka nie jest rzeczą najważniejszą.<br>Nigdy więcej kogoś takiego już nie spotkałem, przeciwnie, od tamtego czasu trafiałem tylko na takich nauczycieli, których jedyną ambicją była potrzeba walki z uczniami, nauczycieli, dla których pomieszczenie klasy było swoistym poligonem, gdzie dowolnie mogli sterować swoją frustracją, życiowym niespełnieniem.<br>Całą złość wyładowywali oczywiście na uczniach, którzy nie dawali sobie rady, nie potrafili się odnaleźć, sprzeciwić się; słabość może być przecież skonfrontowana tylko z inną słabością, wobec której udaje siłę i pewność siebie. Pedagodzy wykorzystywali więc każdą wolną chwilę, tak jakby im zależało nie tylko na