ci tu słyszy dziewucha: ktoś się za piecem gramoli. Wyjrzała jednym okiem spod pierzyny, niewiele widzi, bo ciemno, ale tak myśli, że to chyba dziad owy zza pieca wyłazi.<br>Jakoż tak było w istocie. Dziad to przybłęda na czworakach idzie cichuteńko, podszedł do stołu, podniósł się, świeczkę zapalił, postawił na stole i rozejrzał się wokoło.<br>Panie Boże miłosierny! Straszne rzeczy! Dziadzisko już nie skulone, nie takie stare, jak się wydawało. Wyprostował się teraz, <orig>zogromniał</> jakoś, nóż długi a ostry w ręku trzyma, ślepia mu błyszczą jak wilkowi. Zbójca!<br>Dziewuszysko zatrzęsło się ze strachu, ale zaraz pomyślała sobie: jak zobaczy, że nie