Krakowa i nie z Krakowa opowiadali mi coś niecoś o dyskusjach z Polakami na obczyźnie. Argumenty więc znałem, poglądy, ton, taki czy inny, ale zawsze stawiający przyjeżdżających z kraju w stan oskarżenia, chyba że wszystko potępiali w czambuł. Widać z pierwszego spotkania, chociaż z moich ust nie padło słowo o stosunkach w Polsce, Campilli zorientował się, że ja n i e p o t ę p i a m, i przekazał swoje wrażenie żonie, bo teraz, zanim cokolwiek na te tematy powiedziałem, już wyczułem w jej słowach osobiste przytyki. Przyjechałem z głową spuchniętą od wielkich dyskusji, które u nas toczyli wszyscy