i z tyłu strzelę w syna. Siedzi nad matematyką: głuchy, ślepy, nie zauważa matki, Wejdę i strzelę - może śmierć swoją zauważy. Albo położę się z Adamem, wyjmę nóż spod poduszki, zarżnę cnotliwego katolika, jagnię Chrystusowe. A ty co? Jeżeli policjant nie zaprowadzi do więzienia, ty włosa z głowy mojej nie strącisz. Więzienie mnie niestraszne! Tak samo można tam łbem walić o posadzkę. Jestem wolna. Człowiek podły wszędzie, zawsze jest wolny. <br>Wyjęła rewolwer, dawno ściągnięty z mężowskiego biurka, i - kierując się w stronę pokoju Władysia - przystanęła wprost okna, żeby w świetle księżyca (noc już zapadła, lampy nikt nie zapalił), żeby w tym