Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
bez śladu.
I tak to trwało, gdy snułem się udając żywego po zakamarkach domu
obłąkanych.
Przyznałem się dopiero dziś, w pełni świadomości, dwóm
cudotwórczyniom, które ze mnie to na jaw wydobyły.
Dlatego nie ucieknę stąd, tak jak nie ucieknę od siebie.
Nie muszę i nie potrzebuję.
Bo właśnie w tej strasznej chwili, gdy wyznałem prawdę o sobie, stałem się
wolny!
Wolnością, dla której nie ma już żadnych krat!
Rumieniec na twarzy śpiącej Rózi wykwitł jak szkarłatne godło, powitanie i
zachęta dla wszystkich sponiewieranych synów Odysa, dla
mnie samego.
I oto ja, pacjent krnąbrny, uparty i trudny, przeistoczyłem się w
pacjenta zdyscyplinowanego
bez śladu.<br> I tak to trwało, gdy snułem się udając żywego po zakamarkach domu<br>obłąkanych.<br> Przyznałem się dopiero dziś, w pełni świadomości, dwóm<br>cudotwórczyniom, które ze mnie to na jaw wydobyły.<br> Dlatego nie ucieknę stąd, tak jak nie ucieknę od siebie.<br> Nie muszę i nie potrzebuję.<br> Bo właśnie w tej strasznej chwili, gdy wyznałem prawdę o sobie, stałem się <br>wolny!<br> Wolnością, dla której nie ma już żadnych krat!<br> Rumieniec na twarzy śpiącej Rózi wykwitł jak szkarłatne godło, powitanie i <br>zachęta dla wszystkich sponiewieranych synów Odysa, dla<br>mnie samego.<br> I oto ja, pacjent krnąbrny, uparty i trudny, przeistoczyłem się w<br>pacjenta zdyscyplinowanego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego