środkową strefę lotniskowego baru. Hunt, też gestem, potwierdził przyjęcie zaproszenia. <br><orig>Jurda</> wyprzedził ich, szedł dwa kroki z przodu. Nicholas zastanawiał się, czy nie polecić mu oddalić się na dystans, z którego nie mógłby podsłuchiwać rozmowy Hunta z Chiguezą, ale nie wiedział, jaki to miałby być dystans. Drugi koniec hali? A stróża i świadka mieć musiał, to od razu nadawało rozmowie odpowiedni kontekst. Poza tym - przyznawał się przed sobą samym bez wstydu - wraz z na nową wzbudzoną nadzieją powrócił do niego także strach. Tak niewiele miał kart, tak słabych, tak niewiele wiedział. W myślach przecież stawiał był na General Electric, Langolian go