nie chciałam już nosić <br>rozpuszczonych włosów, tylko gładko ściągnięte <br>warkocze. Nie chciałam wkładać innej sukienki prócz <br>starej i już podartej granatowej, domagałam się grubych, <br>prążkowanych pończoch i upodobałam sobie naraz stare, <br>i trochę już za ciasne, czarne buciki, których od dawna <br>nie nosiłam. <br><br>Ciocia Kazia rozpaczała: <br><br>- Przecież wyglądasz całkiem jak stróżowskie <br>dziecko! <br><br>Promieniałam. - Czy być może?!... <br><br>Nie skończyło się jednak na tym. Gdy w prawym trzewiku <br>zrobiła się dziura, przestałam wystawiać buty do czyszczenia, <br>żeby jej nikt nie spostrzegł i nie oddał ich do naprawy. <br>Byłam dumna z tej dziury, pielęgnowałam ją niemal, <br>z radością obserwowałam, jak robiła się coraz <br>większa