kiedy spostrzegł pannę Ward. Smukła sylwetka, zgrabne nogi. Kasztanowate włosy w smudze słonecznej polśniewały rudawo. Była tak pochłonięta oglądaniem bawełnianych samodziałów, na których odbito kolorowe wzory z koników, rogatych bawolich łbów i tańczących bogiń, że zaszedł ją niepostrzeżenie. Stał chwilę tuż za nią, patrząc na dłonie, przez które przelewały się strugi płótna, zanim powiedział głosem podszytym śmiechem:<br>- Halo, Margit.<br>- Halo - odrzuciła. Ale dopiero spojrzawszy na niego przeraźliwie niebieskimi oczami, pojaśniała przyjaznym uśmiechem. - Ach, to pan...<br>- Zapomniałaś, jak mi na imię? Istvan. Czemu nie dajesz znaku życia? Myślałem, że ugrzęzłaś w Agrze?<br>- Na razie mnie zatrzymali w Delhi. Mam cztery godziny zajęć