przeszedł bezbłędnie. Statek, jak odwrócony wulkan zionący ogniem, wisiał pół mili nad ospowatą płaszczyzną, z utopionymi w piaskach skalnymi grzędami.<br>- Cała moc na osi. Zmniejszyć statyczny ciąg.<br>Widać już było miejsce, w którym buchająca pionowo w dół fala odrzutu bije w grunt. Podniosła się tam ruda burza piasku. Z rufy strzelały fioletowe błyskawice, bezdźwięczne z pozoru, bo grzmoty pochłaniały silniejszy od nich ryk gazów. Różnica potencjałów wyrównała się, błyskawice <page nr=8> znikły. Jakaś ścianka dziobowa rozjęczała się, dowódca wskazał ją ruchem głowy inżynierowi: rezonans. Trzeba usunąć. Ale nikt nie odezwał się, pędnie wyły, statek opadał, teraz już bez jednego drgnienia, jak zawieszona na