Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
wypluł do flaszy sporą ilość czegoś różowego z mocno czerwonymi żyłkami. Potem leżał na wznak, z głową nisko opuszczoną, z kołdrą okrywającą go do pasa i rozchełstaną na piersiach koszulą. Cała historia z aresztowaniem przejęła go nieco i czuł teraz ostry puls w skroniach oraz duszność. Palce jego bawiły się strzępkami, wyłażącymi z kołdry. "To dobrze - myślał - że mnie nie wzięli z sobą. Mógłbym to ciężko przypłacić - ha, jeszcze jednym krwotokiem bodaj. Przy tym nie znoszę wszelkich biur policyjnych, komisariatów, ach, okropne są te brunatne meble, te stępione obowiązkiem twarze urzędników - okropność. A te pytania: A dlaczego? A kiedy? Czy widział
wypluł do flaszy sporą ilość czegoś różowego z mocno czerwonymi żyłkami. Potem leżał na wznak, z głową nisko opuszczoną, z kołdrą okrywającą go do pasa i rozchełstaną na piersiach koszulą. Cała historia z aresztowaniem przejęła go nieco i czuł teraz ostry puls w skroniach oraz duszność. Palce jego bawiły się strzępkami, wyłażącymi z kołdry. "To dobrze - myślał - że mnie nie wzięli z sobą. Mógłbym to ciężko przypłacić - ha, jeszcze jednym krwotokiem bodaj. Przy tym nie znoszę wszelkich biur policyjnych, komisariatów, ach, okropne są te brunatne meble, te stępione obowiązkiem twarze urzędników - okropność. A te pytania: A dlaczego? A kiedy? Czy widział
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego