do kropel deszczu podobnych gwiazd zabłysło. <br><tit>V</><br>Niestety, słów nie było słychać. Za to głosy dochodzące z gabinetu Antoniego wyraźnie się dawały rozróżnić. Wyłącznie prawie mówił Podgórski. Głos Antoniego, przytłumiony i niski, bardzo rzadko się rozlegał.<br>Co kilka chwil pani Alicja przerywała pracę. Wydawało się jej, że jeśli umilknie monotonny stuk warsztatu, wówczas cisza tu, w stołowym, ułatwi Podgórskiemu zrozumienie, że nie powinien z wielu względów przedłużać swojej wieczornej wizyty. Nasłuchiwała zatem niespokojnie, czy nie dobiegną charakterystyczne odgłosy żegnania się. Czekała minutę, dwie, a ponieważ głos Podgórskiego dalej za drzwiami rozbrzmiewał, wracała do pracy. Znów innym razem przerywała ją, gdy poprzez