Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
nie ogarnia?
Roullot: Coś jakby.
Renne:Na słońcu z odkrytą głową nie wystaje się za dużo?
Roullot: Chyba tak.
Renne:(przechylając się ku przodowi) To w takim razie marsz na górę, głowę lodem sobie obłożyć i leżeć w ciemnym pokoju, aż przejdzie. Ja nie mam przyjemności z w łeb słońcem stukniętym.


Zostaję sam. Po podwórku wałęsa się parę osób. Jackie, najmniejszy i najstarszy z neptunów, suchy, drobny, czerstwy staruszek, zbiera suche liście i nabija nimi fajkę. Powietrze jest czyste i przejrzyste. Słońce świeci. Policjant wałęsa się, jakby był jednym z przechadzających się po deptaku w uzdrowisku w czasie koncertu orkiestry dętej
nie ogarnia?<br>Roullot: Coś jakby.<br>Renne:Na słońcu z odkrytą głową nie wystaje się za dużo?<br>Roullot: Chyba tak.<br>Renne:(przechylając się ku przodowi) To w takim razie marsz na górę, głowę lodem sobie obłożyć i leżeć w ciemnym pokoju, aż przejdzie. Ja nie mam przyjemności z w łeb słońcem stukniętym.<br>&lt;gap reason="sampling"&gt;<br><br>Zostaję sam. Po podwórku wałęsa się parę osób. Jackie, najmniejszy i najstarszy z neptunów, suchy, drobny, czerstwy staruszek, zbiera suche liście i nabija nimi fajkę. Powietrze jest czyste i przejrzyste. Słońce świeci. Policjant wałęsa się, jakby był jednym z przechadzających się po deptaku w uzdrowisku w czasie koncertu orkiestry dętej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego