charaktery, wyrabiała tężyznę fizyczną i psychiczną, a także dawała możliwość poruszania różnych tematów. Na pielgrzymkę patrzyłem jako na element tradycji (jeżeli nie relikt przeszłości), dobry dla ludzi starych. Przez parę lat kończyliśmy jednak nasz obóz wędrowny w Częstochowie, starając się być na Jasnej Górze przed wejściem pielgrzymki warszawskiej. Już w sutannie wchodziłem na plac, aby pomóc służbie porządkowej. Wśród pielgrzymów spotykałem oczywiście znajomych, witaliśmy się radośnie, ale do głowy mi nie przychodziło, żeby wędrować z nimi.<br>Problem pojawił się dopiero wtedy, kiedy (w 1967 r.) przyszła grupka młodzieży z prośbą, aby na następną pielgrzymkę przydzielić im jakiegoś duszpasterza, który by codziennie