w ciemnościach niepewna ręka szukała zawory, znalazła ją, otwarła, skrzypnęły wrota - i z mroku wynurzyła się gibka, młodzieńcza postać pastucha Staszka.<br>- Wszelki duch Pana Boga chwali! A czego to <orig>chceta</>, ojcze Barnabo i wy, Szymonie i Mateuszu?<br>- <orig>Cichaj</>! Syrena! O, widzisz? Syrena! Złapaliśmy ją! Niechaj tu poleży do rana! O świcie do Czerska ją <orig>zawieziem</>, do księcia!<br>- Syrena? Jezusie, Maryjo! Prawda! Jakaż ona śliczna!<br>- Nie prawiłbyś byle czego! Śliczna! Czarownica, wiadomo! Taka ci najcudniejszą postać przybierze, aby tym łacniej otumanić chrześcijańską duszę.<br>- Boże miły! Prawdę mówicie? To ona chrześcijańskie dusze tumani? I cóż ja mam z nią zrobić?<br>- Pilnować do zorzy