tak dalej, i tak dalej, czerń sączyła się w mój umysł na falach jej głosu.<br>Nie było sensu, żeby się rujnowała na detektywów - sam podałem jej adres. Prosiłem o noc, i przyjechała nocą. Czekałem pod werandą. Zaparkowała kilkanaście metrów dalej, żwir chrzęścił pod oponami wolno toczącego się luuca, głośniejsze były świerszcze. Ona wysiadła - i to już było za blisko. Och, wcale nie jest taki przystojny, jak sobie wyobrażałam. No, co za ponura mina, twarz jak zamrożona. A uśmiechnij się. Eee. No, dziewczyno, wciągnij brzuch, pierś do przodu. Nie ruszy się? Nawet nie mrugnął. Róbmy dobrą minę, róbmy dobrą minę. - Nie musisz