Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
że na pewno umrę młodo.
- Każdy kiedyś tak myślał - wyrzęził pan Staś i zapalił skręta. Owady, które miały chwilę odpoczynku, ponownie zmuszone były się oddalić.
- Któregoś dnia podpalę ich wszystkich. A potem pójdę sobie i będę już zawsze sama. Pan Staś ułożył się na plecach. Wielki siwy obłok z twarzą świętego Mikołaja płynął wysoko pod niebem.
- Widzisz, ja jestem sam. Zazdrości mnie kto?
- Pewnie! Wszyscy chłopcy. Pan Staś wypuścił z ust nabrzmiałe, soczyste koło dymu.
- Ja też chciałem zawsze gdzieś pójść, a teraz już nigdzie nie pójdę. Obojętnie żyć w takim razie: zawsze miałem do kogo pójść, dzisiaj nie mam. Czy ty
że na pewno umrę młodo.<br>- Każdy kiedyś tak myślał - wyrzęził pan Staś i zapalił skręta. Owady, które miały chwilę odpoczynku, ponownie zmuszone były się oddalić.<br>- Któregoś dnia podpalę ich wszystkich. A potem pójdę sobie i będę już zawsze sama. Pan Staś ułożył się na plecach. Wielki siwy obłok z twarzą świętego Mikołaja płynął wysoko pod niebem.<br>- Widzisz, ja jestem sam. Zazdrości mnie kto?<br>- Pewnie! Wszyscy chłopcy. Pan Staś wypuścił z ust nabrzmiałe, soczyste koło dymu.<br>- Ja też chciałem zawsze gdzieś pójść, a teraz już nigdzie nie pójdę. Obojętnie żyć w takim razie: zawsze miałem do kogo pójść, dzisiaj nie mam. Czy ty
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego