jeden za drugim, kurczowo ściskając szklankę. Żadnego przepychania się, żadnych uwag. Są jak te barany tępe i zniewolone. Na polskie warunki nie do pomyślenia, taka to grzeczna, równa kolejka. <br>Podchodzą więc po kolei, odbierając rację swoich proszków w garstkę i swoją porcję kropelek do szklanki. Gdybym nie obawiała się popełnienia świętokradztwa, powiedziałabym, że jest to trochę jak przyjmowanie Komunii, jak Święty Sakrament. Bo i atmosfera jest jakaś podniosła, w każdym razie strasznie na serio. A wśród tych, którzy jeszcze nie "dostąpili" narasta stan podnieconego napięcia, egzaltowanego oczekiwania. Upieram się przy porównaniu z mistyczną ekstazą. Jestem świadkiem celebrowanego z namaszczeniem nabożeństwa. Nie