puszczali mu zajączki, strzelał do nich grochem. Naelektryzował klamkę u swoich drzwi. Raz udał, że wychodzi z domu, wrócił cichcem i chlusnął kubłem wody, gdy przeciągali sznurek. W ten sposób powstała zajadła podjazdowa walka. Ciotka, bezsilna, umierała ze strachu i modliła się. Pewnego dnia (wcześnie rano bliźniaki posmarowali drzwi generała świeżym krowim łajnem, specjalnie zebranym dla tego celu na Polu Mokotowskim) generał zaczaił się na klatce schodowej z wielkim workiem, do którego chciał złapać swoich przeciwników. Tymczasem bliźniaki, którzy cały dzień obserwowali jego ruchy, wyleli na niego z góry beczkę smoły, nie wiadomo skąd wytoczoną, a potem posypali go puchem z