Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
mi się jakoś nie wiedzie... Sam nie wiem, czemu... Co odstrzelę*, to się kamienie sypią. Bieda w mym domu gości i nie odchodzi. Niewiela biorę wypłaty.
- To wiesz co? Ja ci pokażę, gdzie masz wiercić.
Posłuchał górnik rady i zaraz za pierwszym odstrzałem wszystko się w jego pracy odmieniło. Węgiel sypał bogato, czysty, bez jednej bryły kamienia.
Raz, drugi i trzeci ukazała mu żaba jeszcze, gdzie ma zakładać otwory strzałowe, a potem rzekła:
- Nocą pracować tu będę ja, zgódź się, a tak ci urobek* do rana pomnożę, jak nigdy jeszcze w tej kopalni nie bywało... No co, zgoda?
- Zgoda, żabi pachole
mi się jakoś nie wiedzie... Sam nie wiem, czemu... Co odstrzelę*, to się kamienie sypią. Bieda w mym domu gości i nie odchodzi. Niewiela biorę wypłaty.<br>- To wiesz co? Ja ci pokażę, gdzie masz wiercić. <br>Posłuchał górnik rady i zaraz za pierwszym odstrzałem wszystko się w jego pracy odmieniło. Węgiel sypał bogato, czysty, bez jednej bryły kamienia. <br>Raz, drugi i trzeci ukazała mu żaba jeszcze, gdzie ma zakładać otwory strzałowe, a potem rzekła: <br>- Nocą pracować tu będę ja, zgódź się, a tak ci urobek* do rana pomnożę, jak nigdy jeszcze w tej kopalni nie bywało... No co, zgoda? <br>- Zgoda, żabi pachole
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego