i okazali ponadto swój gniew na zazdrośnie strzegącego tajemnic dawnej Japonii małego Miasakę w sposób gwałtowny.<br> Siedzieliśmy właśnie na matach, mając przed sobą miseczki pełne smakowitej jakisoba, wonnej zupy z kluskami, gdy ściany restauracji przewróciły się na bok, powróciły do pierwotnego położenia i następnie odsunęły się w przeciwną stronę. Tynk sypał się do jakisoba, ludzie wyskakiwali drzwiami i oknami, niezwykłe, nawet jak na Japończyków, krzyki rozlegały się wokoło. Nie ulegało wątpliwości, mieliśmy fatalne trzęsienie ziemi, o dużej amplitudzie i małej częstotliwości. Opodal ściany waliły się z łomotem, pękały konstrukcje, Miasaka zniknął, jak gdyby porwał go jakiś Budda żywcem do nieba.<br> Istnieje