w 1980 r., sesja naukowa poświęcona historii polskich Ormian przerodziła się w wielki zlot - opowiada Adam Terlecki. - Pamiętam starszą panią, która pochodziła z Kut, ostatniego miejsca, gdzie w przedwojennej Polsce używano jeszcze czegoś przypominającego język ormiański. Owa pani wygłosiła przemówienie w tym dialekcie, nikt nic nie zrozumiał, ale wszyscy byli szalenie wzruszeni. Cud po prostu.<br><br>Marta Szostkiewicz, z domu Krzysztofowicz, co podkreśla, bo Krzysztofowicze to jedna z najstarszych ormiańskich rodzin w Polsce, pamięta inny cud: - Na początku lat 90. Muzeum Narodowe zorganizowało wystawę "Ormianie polscy". Moja ciocia zobaczyła na niej portret swojego wujka, z którym kontakt zerwał się jeszcze przed wojną