w listowiu <br> 25<br>Wyjęte z rondla farby na Wielkanoc. <br>I w pelerynach kroczyli poeci. <br>Nazwisk ich dzisiaj już się nie pamięta. <br>Ale ich ręce były rzeczywiste, <br>Spinki, mankiety nad blatem stolika. <br> 30<br>Dziennik na kiju niósł Ober i kawę, <br>Aż minął, tak jak oni, bez imienia. <br>Muzy, Rachele w powłóczystym szalu, <br>Zwilżały usta, warkocz upinając <br>Szpilką, co leży z popiołem ich córek <br> 35<br>Albo w gablotce, przy konchach bez dźwięku <br>I szklanej lilii. Anioły secesji <br>W ciemnych wygódkach rodzicielskich domów <br>Rozmyślające o związku płci z duszą, <br>Leczące w Wiedniu smutki i migreny <br> 40<br>(Docent Freud, słyszę, z Galicji jest rodem). <br>I