Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
w pierwszych miesiącach roku 1905, w okresie wzmagających się strajków, rozruchów chłopskich, pierwszych walk ulicznych i coraz to nowych klęsk na Dalekim Wschodzie.

Niepotrzebnie jednak wybiegam naprzód i wyprzedzam zdarzenia, na razie bowiem, dnia 24 grudnia 1904 roku, o godzinie szóstej po południu, Natalia Gieorgiewna smukła i blada, w pąsowym szalu na ramionach, weszła do salonu i skinąwszy na Żakowicza powiedziała omdlewającym głosem:

- Waldemar... już czas...

Wtedy Żakowicz uderzył w zaimprowizowany gong. Rozwarły się drzwi do gabinetu i ukazał się w nich pucołowaty święty Mikołaj z zadartym nosem i potężnym zezem, ze sztuczną siwą brodą do pasa.

W gabinecie na wielkiej
w pierwszych miesiącach roku 1905, w okresie wzmagających się strajków, rozruchów chłopskich, pierwszych walk ulicznych i coraz to nowych klęsk na Dalekim Wschodzie.<br><br>Niepotrzebnie jednak wybiegam naprzód i wyprzedzam zdarzenia, na razie bowiem, dnia 24 grudnia 1904 roku, o godzinie szóstej po południu, Natalia Gieorgiewna smukła i blada, w pąsowym szalu na ramionach, weszła do salonu i skinąwszy na Żakowicza powiedziała omdlewającym głosem:<br><br>- Waldemar... już czas...<br><br>Wtedy Żakowicz uderzył w zaimprowizowany gong. Rozwarły się drzwi do gabinetu i ukazał się w nich pucołowaty święty Mikołaj z zadartym nosem i potężnym zezem, ze sztuczną siwą brodą do pasa.<br><br>W gabinecie na wielkiej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego