Rozpłaszczony na ziemi Pożeracz Chmur nie był dla mnie zbyt wysokim wierzchowcem. Trzymałem się go głównie kolanami, obie ręce mając zajęte smoczym szczenięciem. Pożeracz Chmur wstał ostrożnie, wysunął się z ukrycia, penetrując jednocześnie wzrokiem otoczenie. Wiedziałem, że to, co dla mnie było niemal całkowitą ciemnością, dla jego oczu to zaledwie szarówka.<br>"Nikogo nie ma. Kamyk, żebyś wyłysiał... nienawidzę wody... Wyzdrowiej tylko, a zobaczysz, jak cię stłukę...!"<br>Pokiwałem tylko głową.<br>"Dobrze, dobrze. Tylko wejdź do morza, błagam."<br>Cofnął się jak oparzony, gdy fala obmyła mu łapy.<br>Prosiłem go, groziłem i przeklinałem na przemian. Czułem jego mięśnie napięte pod skórą, twarde jak drewno