gdy dotarł do jej piersi, od wewnątrz zlodowaciała, jakby coś ostrego w niej urosło. Są bladomleczne, zalotne jak biusty kelnerek. U dojrzałej kobiety niespotykana świeżość. Czytał w niej miękkość rozdrażnionego kota, dostępność ladacznicy, drapieżność zwierzęcia. Kochali się do wyczerpania, szaleńczo jak brat z siostrą. Brał ją mocno, pełną i wyczekującą, szarpała prześcieradło. Wciskała palce w jego gorące plecy. W oczach jej rozlała się rtęciowa doskonałość spełnienia. Wszedł w nią jak strzała z łuku napiętego od bardzo dawna, ręce cudownie chwytliwe, cały mokry, parujący, zlepiony wspólnym potem, z czerwienią pod powiekami, zapalił świecę. Najszerzej, jak mógł, rozrzucił jej nogi i nabrzmiałą twarzą