Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
będzie narażał, tylko
ten mój Marych taki głupi, że się musi do wszystkiego
wmieszać, zawsze taki był.

- I taki już zostanie.

Na podwórko wszedł drobny mężczyzna w białym
lekarskim fartuchu. Rozejrzał się dookoła
i zanim zdążył podejść do grupy siedzących
na schodkach ludzi, matka Marycha już była przy
nim i szarpała go za rękaw.

- Co z Marychem, co się stało z Marychem?!-
krzyczała.

- Pani jest jego matką? - zapytał chyba
tylko po to, żeby zyskać na czasie.

- Co jest, gdzie on jest?

- Niech się pani trzyma, mam do zakomunikowania...

- Mów pan, zabili go? No niech pan mi powie prawdę,
zabili go? - Jej
będzie narażał, tylko <br>ten mój Marych taki głupi, że się musi do wszystkiego <br>wmieszać, zawsze taki był.<br><br>- I taki już zostanie.<br><br>Na podwórko wszedł drobny mężczyzna w białym <br>lekarskim fartuchu. Rozejrzał się dookoła <br>i zanim zdążył podejść do grupy siedzących <br>na schodkach ludzi, matka Marycha już była przy <br>nim i szarpała go za rękaw.<br><br>- Co z Marychem, co się stało z Marychem?!- <br>krzyczała.<br><br>- Pani jest jego matką? - zapytał chyba <br>tylko po to, żeby zyskać na czasie.<br><br>- Co jest, gdzie on jest?<br><br>- Niech się pani trzyma, mam do zakomunikowania...<br><br>- Mów pan, zabili go? No niech pan mi powie prawdę, <br>zabili go? - Jej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego