z usłużnie podsuniętego mu pudełka pękate cygaro, zapadł w pytające milczenie.<br>Z kłębów błękitnego dymu, jak przez tłumik, doleciał go dostojny, gardłowy głos mistera Ramsaya Marlingtona:<br>- Sądzę, panowie, że skoro jesteśmy już w komplecie i wszystkim nam wiadomy jest cel dzisiejszego zebrania, możemy, nie tracąc czasu, przystąpić wprost do omówienia szczegółów sprawy. Chciałbym jednak przedtem usłyszeć zdanie w tej materii mego wielce szanownego kolegi, mistera Dawida Lingslaya; być może, posłuży nam ono za podstawę do dalszej dyskusji.<br>- Przepraszam panów - odezwał się bez pośpiechu z głębi swego fotela mister Dawid. Aksamitno-sina atmosfera pokoju działała na niego usypiająco. - Muszę jednak stwierdzić, że