Znasz go, Adam się <br>nazywa, nie? - szturchnęła zgarbione wstydliwie plecy <br>koleżanki.<br>- Takie tam... - zapiszczała cienko zagadnięta <br>i podwinęła pod siebie nogi, przysłaniając je <br>szczelnie sukienką w jadowicie różowe zwierzątka. - Już <br>ci nic nie powiem, wszystko wypa... - urwała, bo Franciszek <br>Kuśmierowski wszedł jej w słowa gwizdem.<br>- Kulesza? - upewnił się.<br>- No! - przytaknęła szczerbata pepla. - Bo <br>co?<br>- Pstro. Poleciało, ganiaj go. - Chłopczyk <br>wstał i niespiesznie podszedł do krzaczków, pod którymi <br>gniotły się nerwowo w trawie różowe świnki, <br>zajączki, koguty... Procę schował do kieszeni, brudne <br>ręce wytarł o spodnie i zaczął przyglądać <br>się właścicielce kolorowego inwentarza.<br>- Nie masz szans - powiedział wreszcie stanowczo. - Wiem, <br>jakie dziewczyny