im: <br>- A zaduście się tu, smarki jedne, żeby wam gały powyłaziły - i jeszcze oddalające się kroki, trzask suchych gałęzi pod stopami i cisza. <br> Lusiowi na pewno kapały łzy, ale Jaś zawzięcie pracował całym ciałem i językiem. Już było zupełnie ciemno, bo księżyc zaszedł. Było także dość zimno, tylko że na szczęście przywiązani do drzew chłopcy nie mogli szczękać zębami, bo mieli w ustach szmaty. Zdawało się co chwila, że coś podchodzi do nich w ciemności, że coś ich dotyka i otacza. Na pewno także łaziło coś po nich, ale Jaś miał nadzieję, że to nie mrówki. W stronie zamku panowała głucha