Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
swoją zawitał i o córkę przepytywać począł.

O mało-ć mu serce z bólu nie pękło, gdy mu słudzy a domownicy koralowy pokazali pałac. W bisiorach i klejnotach, w perłach i złocistych zausznicach, jakich nasi nie widzieli nawet w Budzinie* czy Kieżmarku*, wyszła córka naprzeciw niemu, aby go pozdrowić i szczęśliwością swoją się pochwalić.
Ale on, stary Morski, jako że się dochował - mówię wam - nie królewny Wandy, jeno plemienia, co sobie umiłowalo obcego człowieka, zagrał, niby surmą wojenną, strasznym gniewem: przeżegnał się i nogą tupnął z taką mocą i potęgą, że zamek koralowy w proch a gruz się w te tropy
swoją zawitał i o córkę przepytywać począł. <br><br>O &lt;orig&gt;mało-ć&lt;/&gt; mu serce z bólu nie pękło, gdy mu słudzy a domownicy koralowy pokazali pałac. W bisiorach i klejnotach, w perłach i złocistych zausznicach, jakich nasi nie widzieli nawet w Budzinie* czy Kieżmarku*, wyszła córka naprzeciw niemu, aby go pozdrowić i szczęśliwością swoją się pochwalić. <br>Ale on, stary Morski, jako że się dochował - mówię wam - nie królewny Wandy, jeno plemienia, co sobie &lt;orig&gt;umiłowalo&lt;/&gt; obcego człowieka, zagrał, niby surmą wojenną, strasznym gniewem: przeżegnał się i nogą tupnął z taką mocą i potęgą, że zamek koralowy w proch a gruz się w te tropy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego