swoją zawitał i o córkę przepytywać począł. <br><br>O <orig>mało-ć</> mu serce z bólu nie pękło, gdy mu słudzy a domownicy koralowy pokazali pałac. W bisiorach i klejnotach, w perłach i złocistych zausznicach, jakich nasi nie widzieli nawet w Budzinie* czy Kieżmarku*, wyszła córka naprzeciw niemu, aby go pozdrowić i szczęśliwością swoją się pochwalić. <br>Ale on, stary Morski, jako że się dochował - mówię wam - nie królewny Wandy, jeno plemienia, co sobie <orig>umiłowalo</> obcego człowieka, zagrał, niby surmą wojenną, strasznym gniewem: przeżegnał się i nogą tupnął z taką mocą i potęgą, że zamek koralowy w proch a gruz się w te tropy