Typ tekstu: Książka
Autor: Buczkowski Leopold
Tytuł: Czarny potok
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1957
wyłaził z jamy wykopanej pod psią budą, rżnął sieczkę, kręcił wodę, wciągał cebry z parzanką do chlewa, szykował obroki na dzień następny lub rąbał w szopie patyki do pieca, przy blasku latarki.
Upozowany był w sylwecie na babę, bo wiadomo było, że na plebanii przystała do roboty Klara Wasicińska.
Wysoka, szczudłowata dziewczyna, a mocna i jurna, że mogła siedmiu chłopów zapalić na lodzie.
Kiedy upadł pierwszy śnieg, łoszęta wybiegły ze stajni na oślepiającą biel - były czyste gładkie i brykały po sadzie.
A w progu ksiądz Bańczycki, chuchając w grabiejące z zimna ręce, uradowany wykrzykiwał: - Tioch! tioch!
- Podbiegł do wrót, zamknął je
wyłaził z jamy wykopanej pod psią budą, rżnął sieczkę, kręcił wodę, wciągał cebry z parzanką do chlewa, szykował obroki na dzień następny lub rąbał w szopie patyki do pieca, przy blasku latarki.<br>Upozowany był w sylwecie na babę, bo wiadomo było, że na plebanii przystała do roboty Klara Wasicińska.<br>Wysoka, szczudłowata dziewczyna, a mocna i jurna, że mogła siedmiu chłopów zapalić na lodzie.<br>Kiedy upadł pierwszy śnieg, łoszęta wybiegły ze stajni na oślepiającą biel - były czyste gładkie i brykały po sadzie.<br>A w progu ksiądz Bańczycki, chuchając w grabiejące z zimna ręce, uradowany wykrzykiwał: - Tioch! tioch!<br>- Podbiegł do wrót, zamknął je
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego