Borucha, brat elektrotechnika - wyciągnął obie ręce przed siebie, spojrzał w niebo i zastygł.<br>Tragedia polegała na tym, że stary Widmar miał młodą żonę.<br>Gdyby usłuchał swoich znajomych, wybrałby lepszą dolę i nie ożeniłby się wcale. Niestety, przeklęte chore serce wciągnęło go do sypialni tortur, w której były nożyce, nożyczki i szczypce, potworne matnie, z których nie można było się wy dostać. Kto wie, ile lat musiał jeszcze czekać, pożerany niepewnością, gdy każda minuta była igłą wbijaną pod paznokcie, a noc - rozżarzonym żelazem, na którym smażył się żywcem. Albowiem nie ma okrutniejszej nad niepewność męki, jak również nie ma granic podłości, na