Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
ognisk.
Policjant chodził spokojnie i latarką, zawieszoną na guziku, rozpraszał ciemności przed sobą. Zdjąłem buty i poszedłem na palcach za nim. Dzieliło mnie już od niego ze dwadzieścia centymetrów. Wystarczyło ręce wyciągnąć, on szedł, a ja za nim krok w krok. Teraz. Już. Wystarczy ręce wyciągnąć. Wyciągnąłem ręce. Pieśń wciąż szemrała z daleka, ale ręce opadły mi z powrotem. Nie teraz, za chwilę. I znów szedłem za nim krok w krok, a pieśń to wzmagała się, to cichła, a ja wyciągałem ręce i cofałem je, bo jakaś siła mnie powstrzymywała. Puszczajcie mnie. Puszczajcie. Jam policjantów morderca. Idę zabijać... Ktoś mnie za
ognisk.<br>Policjant chodził spokojnie i latarką, zawieszoną na guziku, rozpraszał ciemności przed sobą. Zdjąłem buty i poszedłem na palcach za nim. Dzieliło mnie już od niego ze dwadzieścia centymetrów. Wystarczyło ręce wyciągnąć, on szedł, a ja za nim krok w krok. Teraz. Już. Wystarczy ręce wyciągnąć. Wyciągnąłem ręce. Pieśń wciąż szemrała z daleka, ale ręce opadły mi z powrotem. Nie teraz, za &lt;page nr=208&gt; chwilę. I znów szedłem za nim krok w krok, a pieśń to wzmagała się, to cichła, a ja wyciągałem ręce i cofałem je, bo jakaś siła mnie powstrzymywała. Puszczajcie mnie. Puszczajcie. Jam policjantów morderca. Idę zabijać... Ktoś mnie za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego