oczy; wtedy pod powiekami rysowały się ramy<br>okienne, kontury stołu, krzeseł i na tle<br>dogasających spostrzeżeń, w tle jedwabnej firanki, jak<br>w wodzie zielonej, przepływały plamy podobne do cieni<br>ryb w morskiej głębi. Wynurzały się uparcie z pamięci<br>sztychy, ilustracje i stronice przyrodniczych atlasów -<br>schematyczne rysunki morskich tworów i geometryczne szkielety<br>ryb przekształcały się oczom przymkniętym w skrzyżowanie ramy<br>okiennej. I znów miał przed sobą skrawek<br>firanki, ruiny zamku i zblakłe niebo. Wertował pamięć jak<br>słownik i z form dobrze znanych jak z klocków usiłował<br>odtworzyć w wyobraźni "zuchwałe, groźnie spiętrzone<br>urwiska, wulkany rozpętane w całej mocy niszczącej,<br>bezgraniczny, wezbrany ocean