Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
zważając na nic, szyję żagiel. Grot, który poszedł w strzępy na moich oczach. Ironia losu. Kiedy szyłem go poprzednio, właśnie w tym miejscu, którego już nie ma, tuż przed skończeniem złamała mi się ostatnia mała igła. Nie dokończyłem dosłownie dziesięciu sztychów, ufając, że mimo to wytrzyma. Nie wytrzymał. Poszedł w szmaty. Zwaliłem to, co zostało, i kosztem wielu godzin naszyłem na wyrwę gigantyczną obustronną łatę 60 120 centymetrów, kłując mozolnie, choć niezwykle równo według narysowanych ołówkiem (co 1 cm) otworów. Tam i z powrotem "maszynowym" ściegiem, używając igły mogącej służyć do zszywania kontynentów.
Pomyślcie: dziesięć nie dokończonych sztychów, jakie zabrałoby mi
zważając na nic, szyję żagiel. Grot, który poszedł w strzępy na moich oczach. Ironia losu. Kiedy szyłem go poprzednio, właśnie w tym miejscu, którego już nie ma, tuż przed skończeniem złamała mi się ostatnia mała igła. Nie dokończyłem dosłownie dziesięciu sztychów, ufając, że mimo to wytrzyma. Nie wytrzymał. Poszedł w szmaty. Zwaliłem to, co zostało, i kosztem wielu godzin naszyłem na wyrwę gigantyczną obustronną łatę 60 120 centymetrów, kłując mozolnie, choć niezwykle równo według narysowanych ołówkiem (co 1 cm) otworów. Tam i z powrotem "maszynowym" ściegiem, używając igły mogącej służyć do zszywania kontynentów.<br> Pomyślcie: dziesięć nie dokończonych sztychów, jakie zabrałoby mi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego