na jego depesze. Tato teraz sypia w swoim pokoiku z żelaznymi drzwiami, mama też jest zła.<br>Zajechali przed drewnianą olbrzymią beczkę, nakrytą wzdymającym się pasiastym dachem. Już z dala dobiegł ich zmienny, przybierający na sile ryk motoru i wrzawa głosów pełnych zachwytu, a trochę i niepokoju.<br>Pod ogrodzeniem z siatki sznurkowej, rozpiętym na wbitych w darń stalowych prętach, stała gromada dzieci. Między opartymi o siebie rowerami, których pilnował brodaty Sikh, kucali sprzedawcy z płaskimi koszami orzeszków ziemnych, mango i drobnych, mdłosłodkich, pozbawionych pestek winogron, na których się pasły roje much spędzane buńczukiem z końskiego włosia.<br>- Dla mnie nie trzeba biletu - ostrzegał