ze śpiącą Zośką <br>na kolanach. Wreszcie powiedział: <br><br>- Marysiu! <br><br>- Co, proszę ojca? - zapytała matka. <br><br>- Widzisz, Marysiu, ja już dawno myślałem, żeby <br>was wziąć do siebie. Izba jest duża, kamienica dobra, <br>chleba dla wszystkich wystarczy. A na to, co ci tam jeszcze potrzeba, <br>mogłabyś dorobić, bo tu u nas o jakieś pranie, <br>szorowanie czy inną posługę u lokatorów łatwo. <br>Ale nieboszczka nie chciała nawet słyszeć o tym. No <br>i zresztą to ja sam wiedziałem, że (świeć, Panie <br>Boże, nad jej duszą!) trudno jest się z nią zgodzić. <br>Ale teraz - po co masz się tak męczyć i poniewierać? <br>No, co? Jak myślisz? <br><br>Matka przestała