co już nie chce zbawienia,<br>Tym pragnieniem ostatnim, co już nie zna oporu!<br><br>Zakochajmy się w sobie krwawym serca wyzuciem,<br>Z tego szczęścia, o którym nie mówimy nikomu,<br>Zakochajmy się w sobie naszych śmierci<br>przeczuciem,<br>Dwojga śmierci, co w jednym pragną spełnić się<br>domu.<br><br>Rwie się w strzępy wichura, jakby szumna jej grzywa<br>Rozszarpała się nagle o sękatą głąb lasu.<br>Życie, niegdyś zranione, z żył we trwodze upływa,<br>Coraz bardziej na uśmiech brak odwagi i czasu!<br><br>Ponad zakres śnieżycy, ponad wicher i zamieć<br>Duch mój leci ku tobie w świateł kręgi i smugi.<br>Czyjaś rozpacz się sili w biały posąg <orig>okamieć