Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
stan Jassmont.
- Zdaję sobie sprawę, że potrzebuje pan czasu na podjęcie decyzji, ale ma go pan mało - zastrzegł ksiądz.
Jassmont skinął głową. - Dobrze, przemyślę, porozmawiam z żoną.
Pchnął drzwi, zajęczały. Instynktownie postawił kołnierz kurtki, nieroztropnie siedzieć tyle czasu w gorącym i nie zdjąć wierzchniego okrycia. W korytarzu brązowym i szarym szuranie i postękiwanie, pod drzwiami kuchni złocił się promień naftowego światła. Z komory wyszła gospodyni, źle spojrzała na Jassmonta; obchodziła izby i stawiała na noc pułapki na myszy.
Na niebie granatowym jak osmolony garnek pękały niemo gwiazdy. Niebo, jak się zdarza po wódce, zdawało się pędzić. Na dróżce wysypanej szutrem migotały
stan Jassmont.<br>- Zdaję sobie sprawę, że potrzebuje pan czasu na podjęcie decyzji, ale ma go pan mało - zastrzegł ksiądz.<br>Jassmont skinął głową. - Dobrze, przemyślę, porozmawiam z żoną.<br>Pchnął drzwi, zajęczały. Instynktownie postawił kołnierz kurtki, nieroztropnie siedzieć tyle czasu w gorącym i nie zdjąć wierzchniego okrycia. W korytarzu brązowym i szarym szuranie i postękiwanie, pod drzwiami kuchni złocił się promień naftowego światła. Z komory wyszła gospodyni, źle spojrzała na Jassmonta; obchodziła izby i stawiała na noc pułapki na myszy. <br>Na niebie granatowym jak osmolony garnek pękały niemo gwiazdy. Niebo, jak się zdarza po wódce, zdawało się pędzić. Na dróżce wysypanej szutrem migotały
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego