byłbym zapomniał dodać, że mój kolega wojenny Wawrzek, już nie pamiętam w jakich okolicznościach, zmienił imię i nazwisko i zrobił się księdzem Józefem Tischnerem.<br>Mam też takie sekretne przeżycie, o którym tylko Wam opowiem. Nikomu innemu. Podczas II wojny światowej, kiedy byłem jeszcze <dialect>smarkocem</>, do mojej mamy przyjeżdżały z towarem <dialect>szwarcowanym</> ze Słowacji góralki. Jedna z nich mogła mieć około trzydziestki, mnie zaś szło chyba na ósmy. Pochodziła z okolic Poronina, ale nie dam głowy. Wpatrywałem się w nią jak w obrazek, taka była piękna. W oczach nosiła chabry, usta miała z malin, a głos taki, że tylko słuchać. mamie, przed