Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
dowody, żeby policja się nie musiała przepracowywać. Albo do widzenia. Ty - wskazał Ola lewą ręką - stracisz jaja. Nie wiem, czy dam radę odstrzelić oba jedną kulą, ale jak nie chcecie grać, to też nie będę taki honorowy i poprawię drugą. Ty, łysol, jesteś tu szefem. Idziesz do piachu. A ten szybki - zerknął na jęczącego Kucyka - obejdzie się bez rzepki w kolanie. To jak? - Nagle zęby błysnęły mu w najpaskudniejszym uśmiechu, jaki Dorota kiedykolwiek oglądała. - Gracie?
Nie wyjął prawej dłoni. Nie poruszył się. Po prostu stał, a twarz wykrzywiał mu grymas, w którym było coraz mniej uśmiechu, a coraz więcej śmierci.
Dorocie
dowody, żeby policja się nie musiała przepracowywać. Albo do widzenia. Ty - wskazał Ola lewą ręką - stracisz jaja. Nie wiem, czy dam radę odstrzelić oba jedną kulą, ale jak nie chcecie grać, to też nie będę taki honorowy i poprawię drugą. Ty, łysol, jesteś tu szefem. Idziesz do piachu. A ten szybki - zerknął na jęczącego Kucyka - obejdzie się bez rzepki w kolanie. To jak? - Nagle zęby błysnęły mu w najpaskudniejszym uśmiechu, jaki Dorota kiedykolwiek oglądała. - Gracie?<br>Nie wyjął prawej dłoni. Nie poruszył się. Po prostu stał, a twarz wykrzywiał mu grymas, w którym było coraz mniej uśmiechu, a coraz więcej śmierci.<br>Dorocie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego