innych szykan rządowych. Nawet maleńki Mareczek Iliński był kilkakrotnie solą w oku "władzy". Biedactwo pomimo przebrania, grubych, szarych chustek, ze swą przeźroczystą, delikatną cerą i wielkimi sarnimi oczami wyglądał zawsze na "pańskie dziecko". "<q>Ce Hylińskie...</>" - stwierdzali z niechęcią spotykający go na spacerze dygnitarze. "<q>A neprawda, ce moje</>" - odpowiadała przerażona niańka, szybko zawracając do domu. Gdy do tych uwag przyłączyły się pogróżki, przestała wychodzić zupełnie. Dziecko, zamknięte w wilgotnym pokoju, pozbawione powietrza i ruchu, marniało w oczach.<br>Tak dnie sunęły powoli, a wiadomości nie było. Nie nadchodziła Ententa, nie nadlatywała wieść żadna ze świata. Czasami nie mogąc wytrzymać ciągłej niepewności, wysuwałam się