włażę, gdzie nie trzeba - wyjaśniła doktorowi Pestka, najzupełniej <br>pewna, że jej to będzie wybaczone. - Przepraszam!<br> - Nic nie szkodzi. Do widzenia!<br> - Do widzenia! - odezwała się wesoło. I ledwo zniknął za progiem, rzekła z <br>przekonaniem: - Twój ojciec wcale nie jest taki surowy, jak mówiłaś, jest bardzo <br>miły!<br> -Jest miły... dla niej - pomyślała szybko Ula. - Zanim tu przyszła, nie miał <br>pojęcia, o czym ze mną mówić. Spytała:<br> - Będziemy siedziały tu czy na werandzie? <page nr=14>.<br> - Tutaj - zdecydowała Pestka. - W taką pogodę w twojej kuchni jest świetnie.<br> Rzeczywiście, kuchenka była sympatyczna. Krzywe okienko, zacienione starymi <br>drzewami, przepuszczało niewiele światła. Za to od stołków i starej podłogi <br>szło