się jego widzenie: nie przenikało ono w sam bunkier, nie wglądało bezpośrednio w jego budowlę, lecz, odwrotnie, pośpiesznie wybiegało poza nią, poszukiwało swej wizji nie w tym, co widoczne wprost, lecz w otaczającej bunkier pustej przestrzeni. Nie była to wszak pustka a właśnie przejrzystość, zjawisko bardziej czasowe niż przestrzenne, światło szybkości, stan przyszły, z którego prześwitywały uchwytne obrazy. Wtedy, na tamten czas - na granicy geometrii i przejrzystości, obecności i nieobecności, między czystym horyzontem a betonową fortecą, ostatnią w dziejach wojskową budowlą postawioną jeszcze na powierzchni, w chwili gdy do wojny wkroczyło wraz z wszechwładnym lotnictwem niebo - odczytać mógł to, co jeszcze