które milcząc wpychają pod tapczanu sprężyny.<br><br>Do swych dziadów podobni, tak jak oni brodatych,<br>którzy z bombą pod pachą, a w prawicy z brauningiem,<br>dynamitem kruszyli gmach zmurszały caratu<br>i z okrzykiem: Giń, zdrajco! pociągali za cyngiel,<br><br>teraz znów się zjawili w naszym smętnym pejzażu,<br>pełnym nudy i nędzy, i tępoty nieczułej.<br>Cóż ich pędzi do tego? Jakie siły im każą<br>produkować znów sterty nielegalnej bibuły?<br><br>Szary mrok ponad miastem, niebo lepkie jak klajster,<br>w telewizji michałki lub sportowa niedziela.<br>Po piwnicach i strychach węszy znów policmajster,<br>czy nie stuka gdzieś w spisy nie ujęty powielacz.<br><br>Po kawiarniach i klubach, nadstawiając