niebiosa.<br> Sołtysówna, zanurzona w wodzie po szyję, była przede mną może jakieś dziesięć kroków.<br> Rękami podtrzymywała osypujące się z warkocza włosy.<br> W prawej ręce, a raczej w jej dwóch palcach, trzymała nadgryzione jabłko.<br> <page nr=47><br> Powolutku, posuwając po ilastym dnie stopę za stopą, żeby się nie wystraszyła, zbliżyłem się do niej.<br> Szedłem tą wodą pełną jej nagości do tego nadgryzionego jabłka w jej ręce, do tych dwóch żywych jabłek zanurzonych w wodzie.<br> Początkowo prosiła, żebym się nie zbliżał, żebym jej dał spokój.<br> A gdy byłem już bliziutko niej, poczęła uciekać, zasłaniając się przede mną rozbryzgiwaną rękami wodą.<br> Dopędziłemją po paru krokach.<br> Odwróciłem twarzą