Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
mein Herz in Heidelberg verloren", a granatowy policjant Sekuła zapinał rozporek. Dymiąca kałuża moczu zieleniała w księżycowym świetle. Sekuła machnął ręką na widok zaskoczonego Jassmonta. - Panie pisarz, co pan, od kurwy wraca? - zawołał.
- Nie, od znajomego - odpowiedział Jassmont. Nie wiedział, iść czy się zatrzymać. Odór moczu kręcił w nosie jak tabaka.
- Idź pan śmiało, nie bój się pan, te schlane świnie nie wiedzą nawet, jak się nazywają.
- Dobranoc - rzekł, właściwie bez sensu, Jassmont.
Do domu wszedł od ogrodu. W kuchni zapalił świecę. Ciepło, więc Róża napaliła, zauważył, dotknąwszy kuchennej blachy. To dobry znak. Usiadł na taborecie. Z butów zeskrobywał na gazetę
mein Herz in Heidelberg verloren", a granatowy policjant Sekuła zapinał rozporek. Dymiąca kałuża moczu zieleniała w księżycowym świetle. Sekuła machnął ręką na widok zaskoczonego Jassmonta. - Panie pisarz, co pan, od kurwy wraca? - zawołał.<br>- Nie, od znajomego - odpowiedział Jassmont. Nie wiedział, iść czy się zatrzymać. Odór moczu kręcił w nosie jak tabaka.<br>- Idź pan śmiało, nie bój się pan, te schlane świnie nie wiedzą nawet, jak się nazywają.<br>- Dobranoc - rzekł, właściwie bez sensu, Jassmont.<br>Do domu wszedł od ogrodu. W kuchni zapalił świecę. Ciepło, więc Róża napaliła, zauważył, dotknąwszy kuchennej blachy. To dobry znak. Usiadł na taborecie. Z butów zeskrobywał na gazetę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego